/Belfast, Guinness, Tytanik, Irlandia 2012, Irlandia, Grobla Olbrzyma

Irlandia - Grobla Olbrzyma i Belfast

Część 1: Irlandia - Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch i Dublin
Część 2: Irlandia - klify Moheru i Galway
Część 3: Irlandia - droga na północ
Część 4: Irlandia - Grobla Olbrzyma i Belfast

Tłukliśmy się na samą górę Irlandii właściwie w jednym celu. Aby zobaczyć Groblę Olbrzyma (Giant’s causeway). Nieoceniona gospodyni z wczorajszej kwatery poleciła nam kierować się na znaki "Coastal scenic view" jako, może nie najkrótszą, ale zdecydowanie najbardziej malowniczą drogę do Grobli Olbrzyma. Miała absolutną rację i dzięki jej za to. Kilka zdjęć z tej widokowej trasy poniżej.









Grobla Olbrzyma

Chwilę później już maszerowaliśmy w stronę ostatniego z punktów głównych tej wycieczki. Tutaj warto wspomnieć, iż od parkingu do samej grobli jest dobre 10-15 minut marszu. Można, oczywiście przewieść cztery litery autokarem, ale to zbrodnia oglądać to wszystko zza szyby.
Irlandzka legenda odnośnie tego miejsca jest jedną z lepszych legend jakie słyszałem 🙂
W skrócie. W Irlandii, żył sobie olbrzym imieniem Finn McCool (bardziej luzackie nazwisko chyba nie istnieje). Chciał spuścić manto swojemu rywalowi, Benandonner’owi, mieszkającemu w Szkocji. Zbudował groblę z Irlandii do Szkocji i podkradł się do chałupy Benandonner’a. Tam zobaczył jak wielkim jest jego przeciwnik i w przerażeniu uciekł z powrotem do domu. Wspólnie z żoną, uknuli chytry plan. Kiedy Benandonner przeszedł na stronę Irlandzką zobaczył Finn’a przebranego za dziecko. Przeraził się, że skoro syn Finn’a jest tak wielki to jaki ogromny musi być sam Finn. Tym razem Benandonner uciekł w popłochu z powrotem do Szkocji przy okazji niszcząc groblę aby nikt za nim nie przyszedł 😀

Legenda o dwóch rywalizujących ze sobą olbrzymach. Wydawało by się, że będziemy mieli epickie pojedynki i bitwy, a tu co? Wielkie, straszne olbrzymy boją się siebie na wzajem i uciekają jeden od drugiego 🙂 Jak dla mnie legenda jest pierwszorzędna 🙂

Oczywiście to jest tylko jedna z wielu wersji, ale wszystkie mają wspólny element przebierania się za dziecko, w celu wystraszenia przeciwnika.

Nie będę już przynudzał, fotki poniżej.



























Belfast

Od teraz, to już niestety był tylko powrót do domu. Kwatera na dzisiejszą noc była zarezerwowana w Belfaście. Warunki były ok, ale po wczorajszej super gościnności, dzisiaj byliśmy przywitani jedynie z normalną gościnnością 🙂
Już na miejscu chcieliśmy zobaczyć stocznię, gdzie zbudowano, jakże ostatnio słynnego Tytanika, oraz muzeum poświęcone temuż statkowi. Jako że dopiero niedawno otworzyli to dla zwiedzających, niestety bilety były wyprzedane na najbliższe kilka miesięcy. Mimo to chcieliśmy zobaczyć na własne oczy ten imponujący budynek, chociażby tylko z zewnątrz. Byliśmy już prawie na miejscu kiedy rozpadał się taki deszcz, że musieliśmy się schronić w pobliskim pubie i pokrzepić serca zimnym Guinness’em. Zanim się obejrzeliśmy zrobił się wieczór i nie było już sensu szukać stoczni.
Puste brzuchy zaczęły dawać o sobie znać, więc z pubu ruszyliśmy na polowanie kolacji. Trafiliśmy do Irlandzkiej restauracji Darcys Bistro. Monika zamówiła wegetariańskiego strogonowa, a ja zdecydowałem się na "Irish chicken and ham". Jedzenie było wyśmienite. Nie spodziewaliśmy się, że będzie to aż tak smaczne. Miły koniec podróży.



Ostatni dzień minął nam w siodle. Powrót prosto do domu z uśmiechem i ciekawymi wspomnieniami.

Dziwny ten świat

Nazywam się Wojtek Kosiński i nie mogę żyć bez podróżowania... i komputerów

Szukaj

Ostatnie wpisy