/Galway, Klify Moheru, cliffs of moher, Dublin, Wielkanoc, Irlandia 2012, Irlandia, motocykl

Irlandia - klify Moheru i Galway

Część 1: Irlandia - Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch i Dublin
Część 2: Irlandia - klify Moheru i Galway
Część 3: Irlandia - droga na północ
Część 4: Irlandia - Grobla Olbrzyma i Belfast

Dublin

Po przebudzeniu stwierdziliśmy, że nie chcemy w tym przybytku nic jeść. Jedynie kawa i herbata i spadamy. Kiedy zszedłem na dół właściciel “hotelu” nadal prasował 🙂 Chcieliśmy szybko napić się czegoś ciepłego, najlepiej w zaciszu naszego pokoju. Nie podobała mu się ta koncepcja, ale zgodził się po zapewnieniu, że będziemy ostrożni. Myślałem, że tylko zaprowadzi mnie do kuchni, ale sam zaczął robić herbatę zadając przy tym całą masę pytań. Od słowa do słowa okazało się, że ja tworzę strony internetowe, więc przedsiębiorczy hindus od razu zapytał czy mogę mu wypromować jego stronę. Oczywiście kilkukrotnie powtarzając słowo “tanio”. Późnej wyznał mi, że zapomniał hasła do swojej skrzynki emailowej, przez co traci dużo klientów. Długo się opierałem, ale w końcu zgodziłem się zerknąć czy dam radę mu pomóc. To już jest odrębna historia sama w sobie. Krótko mówiąc, nie byłem w stanie nic zrobić, a i przy okazji patrząc na ten jego online'owy biznes, utwierdziłem się w przekonaniu, że “tanio” prawie nigdy nie znaczy dobrze.

Klify Moheru

Część podróżniczą dzisiejszego dnia rozpoczęliśmy od, dla mnie, sentymentalnej wycieczki do Maynooth, gdzie jakieś 5 lat temu pomieszkiwałem i w ciągu dnia pracowałem na budowie, a w nocy sprzątałem basen w hotelu.
Po małym śniadanku w towarzystwie Kasi i Łukasza ruszyliśmy w stronę klifów Moheru. Część drogi śmignęliśmy autostradą, a reszta minęła nam na powolnej jeździe wąskimi i krętymi uliczkami z niesamowitymi widokami na kamieniste góry i te ich kamienne murki rozgraniczające posesje.

Trasa do klifów

Same klify zrywają beret i zamiatają bierki. Nie ma co tu się rozpisywać, zdjęcia poniżej 🙂















Oczywiście sporo ludzi wyłaziło poza ogrodzenie, totalnie ignorując pana z obsługi, który na nich gwizdał i kazał wracać na wyznaczoną ścieżkę.
Podczas łażenia w tą i z powrotem po klifach, wiele osób przyglądało nam się z uśmiechem i zaciekawieniem. Jedna pani nawet wykrzyczała w stronę Moniki "Jaki fajny kombinezon". Kaski zostawiliśmy przy motocyklu, wiec wywnioskowaliśmy iż ludzie myślą, że my się tak ubraliśmy aby nie zmoknąć na wypadek deszczu 🙂 Żadna inna teoria nam do głowy nie przyszła.

Galway

Z klifów ruszyliśmy do Galway, gdzie zarezerwowaliśmy kwaterę na dzisiejszą noc. Gdybym miał porównać warunki wczorajszego i dzisiejszego noclegu, to najlepszym określeniem by było "niebo a ziemia". Totalnie inna bajka. Przyjęła nas bardzo miła i gadatliwa pani. My od razu wypytaliśmy się gdzie w okolicy zjeść obiad, a w zamian ona dowiedziała się o naszych dotychczasowych przygodach w Irlandii. Pokój był czysty i zadbany, a klimatem przypominał stany zjednoczone z lat 60-tych. Nie wiem jak to się stało, ale niestety nie zrobiliśmy ani jednego zdjęcia rzeczonego pokoju.


Dzisiejszą kolację zjedliśmy we włoskiej restauracji, gdzie większa część personelu to nasi rodacy. Wracając z kolacji przed barem usłyszeliśmy kawałek konwersacji dwóch Irlandczyków. Jeden z nich opowiadał o tym jak to pewien Czech oburzył się gdy tamten wziął go za Polaka.
Myślałem że w Londynie jest nas dużo, ale zaczęliśmy dochodzić do wniosku, że w Irlandii to niedługo będą już sami Polacy.

Jutro, kierunek północ.

Dziwny ten świat

Nazywam się Wojtek Kosiński i nie mogę żyć bez podróżowania... i komputerów

Szukaj

Ostatnie wpisy