/kimchi, świątynia, Seoul, Budda, Korea, Seul, Bongeunsa, kr-jp-uae

Korea Południowa - Seul, dzień 2

Praca

Czas w biurze minął mi bardzo szybko, większość na pracy, ale także dowiedziałem się wszystkiego o kilkumiesięcznym synu głównej pani manager na Koreę. Jedną wyjątkowo ciekawą rzeczą była aplikacja na jej telefonie, bezpośrednio podpięta do kamery umieszczonej u niej w domu. Za pomocą tej aplikacji mogła w każdej chwili zobaczyć i posłuchać co się dzieje u jej synka. Wszystko to jest na tyle sprytne, że z poziomu telefonu może obracać kamerą w każdą stronę, aby nigdy nie stracić z oczu swego obiektu uwielbienia. Jakość obrazu była zdumiewająco dobra jak na takie rozwiązanie. Nie zapominajmy, że Korea płd jest w światowej czołówce krajów z szerokopasmowym łączem internetowym.

Po pracy poszliśmy do tradycyjnej koreańskiej restauracji, aby zapełnić burczące z głodu żołądki. Akurat tam, nie można wybrać sobie dania, a dostaje się, po prostu, zestaw na dany dzień. Każdy dzień tygodnia ma swój zestaw potraw i przekąsek. Kelner zastawił nam cały stół, a było tam między innymi: wołowina mielona z ryżem i warzywami, dwa rodzaje kimchi, małe a’la naleśniki z warzywami i papryczką chilli, tofu, dwa rodzaje morskiej trawy, różne marynowane grzybki, sałatka z kałamarnicy, suszone anchovies, peklowana cebulka na ostro, ryż z orzechami, słonecznikiem i fasolą oraz zupa z jakiegoś zielonego paskudztwa.
Ogólnie wszystko dało się zjeść, a niektóre z tych rzeczy miały na prawdę unikalny smak.






Świątynia Buddy

Niedaleko mojego hotelu jest świątynia Bongeunsa. Mimo że było już późno stwierdziłem, że trzeba maksymalnie wykorzystać dany mi czas i jeszcze coś dzisiaj zobaczyć. Niestety zrobiło się już ciemno więc robienie nieporuszonych zdjęć było nie lada wyzwaniem.
Miałem dziwne wrażenie, że jak tylko wszedłem na teren świątyni, nagle przestał wiać wiatr, a atmosfera zrobiła się spokojna, wyciszona i w pewien sposób dostojna. Z racji później godziny nie było wiele ludzi, więc spokojnie mogłem sobie pochodzić i napstrykać zdjęć do woli. Miałem szczęście, ponieważ za kilka dni jest dzień Buddy. Z tej okazji cała świątynia była przystrojona w najróżniejsze kolorowe lampiony, świece i małe kartoniki z życzeniami.
Tylko opuściłem teren świątyni i nagle zrobiło się chłodno, wiatr znowu zaczął wiać i chciałem jak najszybciej wrócić do hotelu.


















Dziwny ten świat

Nazywam się Wojtek Kosiński i nie mogę żyć bez podróżowania... i komputerów

Szukaj

Ostatnie wpisy