Emiraty Arabskie - Dubaj - żar z nieba i wieżowce
Moto-wakacje 2012 - Belgia - Brugia
Wyjazd
Wreszcie nadszedł czas urlopu. Spakowaliśmy manatki, wskoczyliśmy na motocykl i ruszyliśmy w stronę ciepłych krajów. Tym razem celem jest Chorwacja.
Niestety już w przeddzień zaczęły się lekkie problemy. Nagle, bez orientu, mój TomTom nie chciał się włączyć. Krótkie googlowanie pomogło i znów bylem spokojny, że bez błądzenia dojedziemy do celu. Rano, niestety okazało się, że po zamontowaniu nawigacji na motocyklu, ta nie dostaje zasilania. Zdarzało się to już wcześniej, ale standardowe zabiegi tym razem zdały się na nic. Dla nas oznacza to, że będziemy musieli, jak "jaskiniowcy", nawigować przy pomocy drogowskazów 🙂 Człowiek przyzwyczaja się do wygód i udogodnień.
Pomimo problemów z nawigacją, do tunelu pod kanałem La Manche dotarliśmy bez problemu. Udało się nawet nakręcić krótki filmik jak wjeżdżamy do pociągu 🙂
Brugia
Pierwszym punktem tej podroży była Brugia. Z Calais do Brugii droga jest raczej banalna. Pod drzwi wcześniej zarezerwowanego bed and breakfast dotarliśmy około godziny trzeciej. Nie zastaliśmy nikogo w domu, ale za to na drzwiach przyklejona była kartka z informacją, iż klucz jest u malarzy na targu rybnym, za rogiem. Oczywiście rogów w okolicy jest cała masa, a na kartce nie było informacji za który róg mamy iść. Na szczęście przechodził ktoś wyglądający na miejscowego i pokierował nas we właściwą stronę. Klucznikiem okazała się być córka właściciela domu, we wściekle pomarańczowych spodniach. Nasz pokój był na poddaszu do którego prowadziły najbardziej strome schody jakie w życiu widziałem. Zanieśliśmy bagaże do środka i bez zwłoki ruszyliśmy na zwiedzanie starówki.
Moim celem było wejść na wieżę na rynku. Kilka lat temu byłem w Brugii i na wieżę wejść się nie udało, bo spóźniłem się o kilka minut. Tym razem spóźniliśmy się tylko o minutę 🙁 Przed wejściem, na tabliczce było napisane że ostatnie bilety sprzedawane są o 16:15. My byliśmy na miejscu dokładnie o 16:16. Pani w okienku poinformowała mnie, że biletów już nie sprzedają. Próbowałem wzbudzić u niej litość opowiadając historię, jak to to samo przydarza mi się już po raz drugi. Nie obeszło jej to bardziej niż zeszłoroczny śnieg 🙁 Po prostu mnie zignorowała, nawet nie patrząc w moją stronę. Rozczarowani wyszliśmy na dziedziniec. Trzeba było sobie poprawić humor, w tym celu ustawiliśmy się w kolejce do rejsu łódeczką po Brugijskim kanale.
Po rejsie błąkaliśmy się po okolicy robiąc całą masę zdjęć.
Jutro, przed nami daleka droga. Musimy dojechać do jeziora Zell Am See w Austriackich alpach, gdzie spotykamy się z Michałem i Anią.