Moto-wakacje 2012 – Chorwacja – Pula
Kraj kwitnącej wiśni i Dreamliner
Początek
W sobotę leciałem z Warszawy do Londynu, a już w niedzielę z Londynu do Osaki. Czyli po raz trzeci jestem w kraju kwitnącej wiśni, a rzeczonej wiśni kwitnącej jeszcze nie widziałem, i pewnie tym razem też nie zobaczę.
Zanim przejdę do mojego ulubionego "japońskiego" tematu – kibelków 😉 muszę podzielić się ze wszystkimi dobrą nowiną. Naprawili naszego Dreamliner’a 🙂 Dowód na zdjęciu obok, zrobione z pokładu naszego samolotu tuż przed wylotem.
Japonia po raz trzeci
Znowu mnie wysłali do roboty. Tym razem obiecywali ludzkie godziny pracy, więc się zgodziłem 🙂 Jak będzie na prawdę zobaczymy jutro. Dodatkowym atutem jest, że to będzie chyba mój najdłuższy pobyt za jednym zamachem, bo aż 3 tygodnie. To oznacza, ni mniej ni więcej 2 wolne weekendy na zwiedzanie Japonii.
Podróż miałem znośną. Lot z przesiadką w Pekinie przebiegł bez zakłóceń, poza małą niedogodnością kiedy to jeden pan chciał bić drugiego za to że ten drugi zwrócił uwagę temu pierwszemu. Podniosła się wrzawa na pół samolotu, a biedna stewardessa z niemałym trudem załagodziła sprawę.
Pomimo tego drobnego incydentu przeczytałem Hobbita, więc na świeżo mogę sobie porównać z filmem.
Tym razem leciałem Air China i zauważyłem, że obsługa samolotu jest jak ruskie czołgi. Kopnie czy potrąci kogoś i ani nie przeprosi, ani nawet nie obejrzy się żeby zobaczyć czy wszystko OK. Niedaleko mnie stewardessa upuściła butelkę z sokiem i tylko troszkę wytarła, a już do sucha wycierali okoliczni pasażerowie. Dziwność!
Teraz tylko coś zjeść i spać 🙂